poniedziałek, 5 grudnia 2016

Kolumny STX MX-140 tyle że DIY...

Zachciało się mieć dobrą jakość dźwięku... choć są tacy co słyszą różnice między różnymi przewodami zasilającymi - cóż różni ludzie różne potrzeby różne zestawy PanVitan :->
W ogóle nie będę się rozpisywał na temat szczególików skąd rysunki jakie obliczenia skąd projekt - sami sobie sprawdźcie na sieci:


No to już wiecie - rozumiecie. Znalazłem firmę docięli mi materiał - w moim przypadku sklejka chociaż najlepsza jest do tego celu płyta HDF, potem MDF, a potem dopiero sklejka i to jak pisze literatura musi być Brzozowa. Tak to wyglądało po przywiezieniu do domu i zaopatrzeniu się we wkręty i klej typu D-25 (uwaga potwornie szybko i mocno skleja drewno i inne materiały drewnopodobne i drewnopochodne).
Pora na zdjęcia:



Kolejny etap to dokładne wytrasowanie wszystkich miejsc gdzie wkręcane będą wkręty trzymające wszystko razem. Po złożeniu na próbę wyglądało to mniej więcej tak:




Poskładałem więc wszystko na kleju i solidnie poskręcałem, pozostawiając jednak dostęp przez górną część w celu późniejszego wklejenia wygłuszenia i rozpórki ścianek - ale o tym potem.
Tak to wyglądało po złożeniu i wstępnym szpachlowaniu o czym zapomniałem napisać wcześniej. A jedno z poniższych zdjęć to już z czasu wklejania wygłuszenia:




Kilka spraw technicznych:
U mnie na razie te kolumienki prezentują się na razie tak jak na zdjęciach, które Wam pokazałem. Nie będę wdawał się w szczegóły jak trasować miejsca pod wkręty jak wiercić i czym itp. Jak ktoś skończył "gimbaze" to i tak umiejętności manualnych do tego potrzebnych nie posiada. Bo teraz wszyscy mają programować i być w przyszłości programistami (bullshit party!!!). Jeśli zaś kogoś nauczył np., tata (mama?) lub dziadek (babcia?) to gratuluję zdobycia zdolności manualnych w tej całej degrengoladzie zwanej chyba tylko omyłkowo szkołą. To taki mój mały protest wobec tego co jest :->

Kilka słów na temat mojej wersji tego projektu:

Elementy obudowy wykonała mi firma, która posiada sprzęt (frezarkę CNC) do cięcia i frezowania otworów - szczerze mówiąc nie chciało mi się wycinać tego ręcznie. 

Obudowa została wykonana ze sklejki brzozowej o grubości 18mm skręconej wkrętami i dodatkowo sklejonymi klejem D-26 (tradycyjny klej do drewna nie ma tu co kombinować). 

Wybrałem sklejkę chociaż na temat tego akurat tworzywa są różne opinie łącznie z tą, że jako sklejka może rezonować niechciane częstotliwości, coś jak pudło CAJON (z hiszp. cajon - czyt. kachon „skrzynia”) – skrzynka perkusyjna.

A założenie jest przecież takie, że ma grać głośnik a nie obudowa :-) 

Wysokość kolumn ustalono na 400 mm. Wiem z innych źródeł, że na rysunku technicznym z STX wysokość jest w jednym miejscu podana jako -  440 mm a gdzie indziej - 400 mm.

U mnie będzie już zawsze 400 mm (i trudno - niewiele to zmieni w zakresie jakości dźwięku). 

Jak do tej pory wykonałem wygłuszenie ścianek dół, góra, tył, przód matą filcowo - bitumiczną samoprzylepną. 

Bitum powinien znacząco wyeliminować niechciane drgania sklejki, chociaż jak wspomniałem wcześniej jest ona stosunkowo gruba.

Poza tym dodałem sosnową poprzeczkę o przekroju 30 x 30 mm pomiędzy ściankami o największej powierzchni oraz wygłuszenie w postaci maty filcowobitumicznej i klejonej na nią klejem polimerowym (może być butapren) pianki akustycznej takiej jaką używa się w profesjonalnych studiach nagrań. Mata filcowobitumiczna naklejona została na wszystkie ścianki a gąbka na boki, tył, ściankę prawą i lewą. 

No szczerze mówiąc teraz kolumienki zaczynają już sobie ważyć, każda około 6 kg :-). Poniżej zdjęcia (jeśli oczywiście komuś chce się to w ogóle jeszcze czytać i oglądać).

W najbliższym czasie do zrobienia jest poszpachlowanie ich i szlifowanie oraz pokrycie moim ulubionym tworzywem czyli fornirem dla nadania kolumnom niepowtarzalnego i pięknego wyglądu i charakteru.


P.S. wybrałem fornir w pięknym naturalnym dębowym kolorze taki jak pokazano na zdjęciu poniżej:


Jest to zdjęcie należące do firmy ARTRENO.PL - dlatego mam nadzieje, że nikt się nie obrazi, żem je tu wkleił. Zresztą bardzo często korzystam z materiałów tej firmy prowadząc renowację np. stołu opisanego parę postów wcześniej - choć zarzucono mi, że to przecież nie o elektronice - ale co mi tam, będę miał ochotę to o elektronice napiszę?
No to na razie tyle. Pewnie pokarzę za jakiś czas co z tym tematem dalej, bo po fornirowaniu i lakierowaniu została do zamontowania właśnie elektronika czyli zwrotnice, montaż głośników i bass reflex'ów.

Pozdrawiam.

P.S. Czasem chciałbym nie musieć pracować i oddawać się tylko moim wydumanym hobby. Ale cóż hobby pochłania kasę a żeby mieć kasę trzeba pracować niestety nie zawsze tam gdzie się by chciało i mogło..... 

niedziela, 16 października 2016

Historyja pewnego stołu część IV

No i tak - Dni coraz były krótsze, nadszedł więc czas na przygotowanie blatu i pomalowanie wszystkiego.
Blat był w fatalnym stanie albowiem ktoś go kiedyś niefachowo "odnowił" i politurowany fornir pomalował jakimś lakierem na bazie cholera wie jakiego rozpuszczalnika. Pierwsza zatem poszła w ruch szmatka z benzyną lakową aby zmyć całe to świństwo. Nie mam tego na zdjęciu bo była to niewdzięczna praca i nie fotografowałem tego. Po prostu bierze się tampon, nasącza w rozpuszczalniku i zmywa wzdłuż słojów. Następnie po wysuszeniu na ostatnich promieniach słońca nastał czas na czyszczenie mechaniczne.
Czyściłem "do gołego" forniru bo i tak chciałem wyrównać blat i pozbyć się niechcianej naklejonej farby (nie wszystko udało się zmyć chemicznymi rozpuszczalnikami).
W trakcie szlifowania zużyłem chyba z dziesięć tarcz i pasków do szlifierki bo zapychały się co rusz sklejającymi się od tarcia lakierami. Resztę wykonanej pracy (szlifowanie mechaniczne) pokazano na zdjęciach poniżej. Przydatne przy targaniu starej politury okazują się również pocięte diamentem kawałki starych szyb (UWAGA: bardzo niebezpieczne, można się nieźle pochlastać po rękach i zalecam wykonywanie tej czynności w odpowiednio grubych rękawiczkach ochronnych!!! - je nie skaleczyłem się ani razu ale CZAJĘ jak się to robi i mam w tym wprawę :) ).

  


Rezultat widać dokładnie przy porównaniu dwóch połówek stołu - jednej oszlifowanej, drugiej przed oczyszczeniem i szlifowaniem. 


Po oczyszczeniu i delikatnym przetarciu blatu z pozostałości po szlifowaniu, przystąpiono do bejcowania wszystkiego bejcą do drewna. Zastosowano bejcę wodną w kolorze dębu.



No ja wiem, nie jest to profesjonalna renowacja stołu i może każdy sobie zrobić to bardziej dokładnie i fachowo ale ja specjalistą od renowacji nie jestem tak jak i w wielu innych dziedzinach, aczkolwiek uwielbiam porywać się z motyką na księżyc :) :). Gdyby jednak ludzie tak nie postępowali nadal siedzielibyśmy w kurnych chatach i srali razem ze zwierzakami hodowlanymi (to taka mała kąśliwa uwaga) :-> 
Ponieważ nogi stołu pokryto nieco jaśniejszym fornirem (dąb), niż były oryginalnie, poryto je dwoma warstwami bejcy w odstępie około 2 godzin, jako, że bejca była wodna i szybko schła, można było nieco nagiąć zalecenie producenta bejcy. :) Poniżej pokazano części stołu zaraz po pokryciu drugą warstwą bejcy (nogi mają trzecią warstwę na sobie).



Na koniec malowanie lakierem nitro. To była już domena Żony (ma spore doświadczenie z lakierowaniem różnych gatunków drewna i z lakierami). Było fajnie i śmiesznie kiedy posiedziało się nawet w dobrze wentylowanym pomieszczeniu z oparami lakieru nitro te kilka chwil:) Potem jednak koniecznie trzeba wyjść bo nitro zawiera jednak substancje szkodliwe :).
Niezmiernie ważną rzeczą jest przeszlifowanie papierem o drobnym ziarnie (180 - 200) elementów lakierowanych pomiędzy kładzeniem kolejnych warstw.
Oryginalnie stół był lakierowany tylko tam gdzie widać, czyli jednostronnie, My zrobiliśmy na bogato i pokryte zostały lakierem miejsca również w normalnym użytkowaniu niewidoczne. Na zdjęciach widoczna jest właśnie druga strona blatu zawierająca niewielkie dziurki i zalakierowana właśnie po to aby ją tylko zabezpieczyć.
No i cóż pozostało pokazać efekt końcowy. Komentujcie i plusujcie jeśli ktokolwiek tu się zabłąka. :)





Pozdrawiam.



wtorek, 11 października 2016

Historyja pewnego stołu część III

No i przyszedł czas na oczyszczenie i renowację ramy stołu. Czyściłem moją małą szlifierką i papierem o ziarnistości 120 oraz 180. Pilnikiem zdzierakiem pozbywałem się resztek kleju w miejscach montażu nóg (na zdjęciu to te wyfrezowane przestrzenie - to w nie należało później wsunąć nogi posmarowane klejem).
Odklejony fornir przykleiłem ale przedtem wstrzykiwałem klej perełkowy pod fornir (nie ma tego na zdjęciach - no jakaś tajemnica warsztatu musi być) :) Ogólnie praca raczej łatwiejsza niż przy stołowych nogach:) Lakier był tak wysuszony na tym fornirze, że bez trudu oczyściłem wszystko w około godzinkę i przygotowałem do montażu nóg na kleju i wybarwienia bejcą wodną. Jako że to był i jest spód stołu brakujące miejsca po prostu zaszpachlowałem szpachlówką do drewna (nie będzie to widoczne). Wiem, wiem znowu nieortodoksyjne podejście - trzeba było używać wstawek fornirowych ale ubytki były tak niewielkie, że uznałem iż szkoda się z tym cackać tym bardziej, że jak wspomniałem to spodnia konstrukcja stołu, której na dobrą sprawę nie widać. Poniżej kolekcja zdjęć:



A poniżej zdjęcia przedstawiające sposób osadzenia w wyfrezowane przestrzenie i przyklejenia nóg. Oczywiście całość ustawiona przy użyciu kątownika (nie pokazano tego na zdjęciu) i odpowiednio podparta, co mam nadzieję widać na zdjęciach. Warto do takiego zabiegu zapewnić sobie kawałek płaskiej powierzchni - stołu monterskiego lub po prostu podłogi - ja użyłem podłogi strychowej gdzie z reguły suszy się pranie, stąd towarzyszący montażowi dokoła bałagan. Całość ściśnięta ściskami stolarskimi i zabezpieczona przed kiwaniem się. :)
Uwaga - warto zdobyć do takich prac solidne ściski stolarskie - ja mam takie chyba przedwojenne. Nie polecam tanich ścisków z marketu za grosze (dwa takie chińskie już wyrzuciłem do śmieci bo po prostu popękały - obecnie oprócz moich przedwojennych ścisków, używam solidnych polskiej produkcji). Szanowni czytelnicy za porządny ścisk stolarski trzeba jednak zapłacić bo jak wiadomo za jakość się płaci. :)








Stół w zasadzie był już gotowy. Pozostało przygotować blat czyli oczyścić go z politury i innego syfu naklejonego przez niefachowe renowacje przez lata:)

Pozdrawiam.

Historyja pewnego stołu część II

No nareszcie chwila spokoju. Naschodziło się ludzi i gadali i gadali i końca nie było widać, a ja tu chciałem o nogach stołowych napisać. Uwaga dziś zdjęcia są nierówno bo gogle coś szwankuje a ja nie chcę się z tym bić bo i po co. :)
Do rzeczy: Zdarłem zbędny stary i zniszczony fornir i po wysuszeniu nóg przystąpiłem do ich oczyszczenia z resztek kleju i brudu pozostałego po odklejaniu starego forniru. Pracę wykonywałem za pomocą szlifierki oscylacyjnej z płaskim elementem ciernym (nie wiem jak to się fachowo nazywa i nie muszę wiedzieć). Tak się z czyszczeniem nóg stołowych sprawy miały:



Jako, że dzieci mi nie płaczą mogłem na tę czynność poświęcić spor czasu i wykonać ja bardzo dokładnie. Warto to zrobić dokładnie ponieważ potem nie ma problemów z przyklejeniem nowej powłoki fornirowej.
Dokładne szlifowanie wykonałem dla wszystkich czterech nóg (a jakże by inaczej), zwłaszcza dołem były one bardzo brudne i w miejscach gdzie fornir odlazł wymagały dokładnej obróbki:)


Następnym etapem było sprawdzenie, czy nie ma pęknięć i uszkodzeń na nogach... jedna była pęknięta. Ktoś demontując i odklejając nogę od konstrukcji stołu szarpnął za mocno i doprowadził do pęknięcia nogi. Sposób naprawy pokazano poniżej:



Naprawę wykonano klejem wikolowym do drewna a dodatkowe wzmocnienie zapewniły wkręty do drewna odpowiednio do tego celu zamaskowane w nodze. Widać je na innym zdjęciu w tym poście (ciekawe czy ktoś "ZACZAI" gdzie :) ). Na zdjęciu powyżej pokazałem ten etap pracy kiedy pęknięte pióro nogi zostało ściśnięte ściskiem stolarskim między dwoma drewienkami (żeby nie uszkodzić powierzchni).

Po dodatkowym przeszlifowaniu przyszedł czas na dobór i klejenie forniru. Jako meblowy purysta powinienem był użyć kleju perełkowego gotowanego w kąpieli wodnej czyli metody starodawnej. Ja jednak skorzystałem ze współczesnego rozwiązania i zastosowałem fornir gotowy z podwójna warstwą kleju i przyklejany na żelazko.
Tak wiem zaraz zawodowi renowatorzy powieszą na mnie psy za profanację cennego mebla ale na swoją obronę mam jedynie to:

1/ Nie jestem renowatorem purystą.
2/ Nie wszystko robię podłóg starodawnych metod renowacji bo nie mam na to warunków.
3/ Pracowałem przy tym stole i wykonywałem renowację dla siebie a nie dla żadnego klienta bo robiłbym to inaczej i nie takimi metodami :) .
4/ Dręczy mnie chroniczny brak profesjonalnych narzędzi, np. obecnie zbieram na solidne stolarskie dłuta (jak ktoś ma namiary to niech podeśle albo napisze w komentarzach).
I po 5/ Jestem jak Michał Anioł - ciągle się jeszcze uczę :) .

Pora na zdjęcia. Najpierw jednak korzystając z twardego blatu stalowego (stara niedziałająca heblarka) dociąłem sobie odpowiednie pasy zakupionego forniru.
Taki fornir można zakupić na popularnych serwisach aukcyjnych albo w sklepach zajmujących się dystrybucją materiałów stolarskich i "renowatorskich". Fornir najczęściej jest sprzedawany w odcinkach o długości 0,5m i szerokości 22cm.
Docinanie:


Dobrze posiadać do tego dobry ostry nóż modelarski najlepiej metalowy. Podczas docinania forniru nie przejmowałem się specjalnie wymiarami. Warto jednak dobrze to przemyśleć i tak docinać fornir aby z każdej strony pozostawić niewielki naddatek na obróbkę wykańczającą. Docinamy oczywiście wzdłuż słojów forniru jeśli chcemy go położyć zgodnie ze sztuką :) Przypominam o oczyszczeniu powierzchni fornirowanej - ja użyłem po prostu odkurzacza więc tego nie pokazuję bo to prosta czynność i nie ma to sensu.

Klejenie przeprowadzono przy pomocy żelazka rozgrzanego do temp powiedzmy bawełny (każdy musi sam sobie wypraktykować, żeby nie przypalić powierzchni forniru) oraz drewnianego wałeczka kupionego na targu w Zakopanem. Ogólnie rzecz ujmując powoli przesuwamy żelazko po fornirze i zaraz z nim dociskamy klejony fornir wałeczkiem po to aby klej rozpuszczony od gorącego żelazka klej dobrze związał się z drewnem. Warto tę czynność wykonać z sercem bo potem obejdzie się bez przykrych w konsekwencji bulw i niedoklejeń forniru.



Po przyklejeniu forniru z jednej strony przy pomocy noża modelarskiego delikatnie pozbywamy się jego nadmiaru co ilustruje zdjęcie poniżej.





Jak łatwo zauważyć klejenie o obróbkę naddatków przeprowadza się w sposób następujący kleimy najpierw jedną powierzchnię, obrabiamy i szlifujemy potem powierzchnię równoległą do pierwszej a dopiero po obrobieniu dwóch równoległych powierzchni kleimy i obrabiamy dwie kolejne. Sposób szlifowania pokazano poniżej. Ja użyłem do tego celu specjalnej gąbki oklejonej papierem ściernym (to się chyba ściernica nazywa) o ziarnistości 120 (szlifowanie zgrubne) i 180 (szlifowanie dokładne) lub po prostu klocka szlifierskiego z papierem o opisanej ziarnistości. Takie ściernice można kupić w każdym sklepie lub markecie budowlanym.





Elementy, którymi nogi łączą się z konstrukcja stołu oraz końce nóg trzeba było odpowiednio przyciąć, oczyścić ze starego kleju pilnikiem zdzierakiem oraz po "ofornirowaniu" odpowiednio wyciąć zbędny nadmiar forniru i przeszlifować żeby się nie wyrwał, ukruszył, ułupał podczas montażu nóg do konstrukcji stołu. Zdjęcia były robione o dziwnych porach bo i o dziwnych porach dnia i nocy pracowałem nad tym stąd różne oświetlenie sceny.
Tak, tak wiem w profesjonalnym blogu powinno być podług kanonów fotografii i oświetlenia ale ten blog nie jest profesjonalny...







No i tak to się sprawy miały z renowacja nóg do mego (naszego) stołu. Nie wiem czy ująłem wszystko co potrzeba ale starałem się opisać i pokazać to tak jakbym tłumaczył kompletnemu laikowi. Co prawda Internet, opis i zdjęcia nigdy nie mają szansy zastąpić praktyki ale mam nadzieję, ze komuś ten skromny opis się przyda.


No i poniżej wyroby gotowe czyli przygotowane do montażu ze stołem nogi stołowe w okleinie z forniru dębowego.


Pozdrawiam.